W miniony weekend Wrocław zyskał nową atrakcję. Wszystko za sprawą zdjęcia latarni przy ul. Sienkiewicza, które stało się hitem internetu. Latarnia obrośnięta winobluszczem zaczęła przypominać ludzką postać lub upiora z obrazów Beksińskiego. Wrocławianie i turyści zaczęli masowo robić sobie pod nią zdjęcia. Niestety po kilku dniach atrakcja zniknęła. Tauron obciął nieprzepisową głowę latarni.
Historia upiornej latarni przy ul. Sienkiewicza
Latarnia „jak z Beksińskiego” mieści się we Wrocławiu przy ul. Sienkiewicza obok budynku dyrekcji Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Latarnię obrasta winobluszcz pięciolistkowy. Przez lata bluszcz obrósł całą latarnię, nie zwracając niczyjej uwagi. To się jednak zmieniło w pierwszych dniach stycznia.
Latarnia „jak z Beksińskiego”
W miniony weekend latarnia przy ul. Sienkiewicza stała się hitem internetu po tym, jak po sieci zaczęło krążyć jej zdjęcie, kiedy świeciła. Lampa przypominała ludzką postać i upiora z obrazów Beksińskiego. Internauci szybko ustalili lokalizację latarni i zaczęli specjalnie pod nią przychodzić, żeby zrobić jej zdjęcie.
Choć latarnia zyskała popularność dopiero w miniony weekend, pracownicy Ogrodu Botanicznego już wcześniej zauważyli, jak przybiera niezwykłą postać, świecąc w nocy. Nazywali ją duchem lub strażnikiem ogrodu.
Tauron ściął głowę upiora
W poniedziałek 9 stycznia, o godzinie 8 rano, ścięto część winobluszczu, który zasłaniał świecącą część latarni. Zrobił to Tauron, który jest właścicielem upiornej latarni. Tauron nie odpowiedział jeszcze na pytanie, dlaczego przyciął bluszcz. Można jednak przypuszczać, że zrobił to dlatego, że zgodnie z przepisami rośliny nie mogą zacieniać światła latarni.
Media wystąpiły do Taurona z zapytaniem, czy nie dało się oszczędzić upiornej latarni, która stała się atrakcją. Tauron nie udzielił jeszcze odpowiedzi.